Hiszpanka, która stała się hinduską

W swoim pierwszym poście wspominałam o książce, która wzbudziła we mnie na nowo miłość do Indii. Coś jakby na nowo ktoś rzucił na mnie ten czar Indii :) Jest to książka pod tytułem „Hinduska miłość”, autorem jest Javier Moro.

Książkę tę pożyczyłam od teściowej już spoooro czasu temu (jeszcze wtedy nie byłą nawet moją teściową, także ładnie ją przetrzymałam… Aż mi wstyd…), ale z jakiegoś powodu nie przeczytałam jej od razu. Pamiętam, że zaczęłam, ale nie wciągnęło mnie od początku. Potem pewnie coś innego mnie zainteresowało i tak sobie ta pozycja czekała na inne czasy.

Sięgnęłam po nią na skutek „groźby” męża, że nie mogę już kupować nowych książek dopóki nie przeczytam tych, które już mam na półce :D Przyszedł więc czas na „Hinduską miłość”. Znowu przez początek nie było mi łatwo przebrnąć, ale potem już poszło jak z górki.

Tytuł jest może lekko tandetny, ale powiedzmy sobie szczerze – duża część bollywood kojarzy się z kiczem i jakoś mi to w niczym nie przeszkadza 😀 Książka opowiada o młodziutkiej, prostej hiszpance Anicie, która zostaje ulubienicą jednego z Indyjskich maharadżów. Można powiedzieć, że w pewnym sensie dziewczyna zostaje mu sprzedana. Akcja zaczyna się w 1907 roku (czyli czasy Indii brytyjskich), kiedy to dziewczyna jest na statku do Indii i zastanawia się jak to będzie być żoną maharadży. W Indiach odkrywa, że nie jest łatwo żyć tam jako cudzoziemka, głównie dlatego, że nie akceptują jej władze oraz pierwsze żony maharadży. Mimo, że on sam bardzo ją kocha i zapewnia jej życie na najwyższym możliwym poziomie, jest ona w tym nowym świecie bardzo samotna. Na szczęście udaje się jej znaleźć przyjazne dusze, które pomagają jej przetrwać najtrudniejsze momenty. Akcja wielokrotnie cofa się do jej wspomnień z początków znajomości z Jagatjitem, poznajemy rodzinę Anity i trudną sytuację w jakiej się znajduje oraz dowiadujemy się jak była przygotowywana do nowego życia.

Długo myślałam, że ta opowieść to tylko fantazja literacka i pomysł autora, ale ku mojemu zdumieniu w środku książki znalazłam trochę zdjęć, które uświadomiły mi, że to autentyczna historia. Domyślam się, że część tego co przedstawił autor jest jednak jego wyobrażeniem, aczkolwiek akcja jest bardzo mocno oparta na zdarzeniach opisanych w pamiętnikach Anity i innych postaci. Zgadzają się też fakty historyczne, dlatego ogromną część tej historii uznaję za prawdę, ale też z pełną świadomością podchodzę do możliwych nieścisłości.




Historię czyta się całkiem przyjemnie. Ważna uwaga – autor miesza ze sobą dwa style pisania – lekką beletrystykę z podręcznikowym, może nawet momentami  trochę encyklopedycznym tłumaczeniem faktów czy zwyczajów. Mi to nie przeszkadzało jakoś bardzo, bo wręcz pomogło zrozumieć sens niektórych zdarzeń. Wiem jednak, że niektórych może to wkurzać. Trochę jednak wybija z rytmu, kiedy głęboko wchodzi się w opowieść, a tu nagle kilka stron z czapy opowiada o realiach politycznych w danym czasie . Jak już przyzwyczaiłam się do tego niestandardowego stylu, czytanie szło naprawdę gładko. Po skończeniu książki miałam takie nieodparte wrażenie, że to samo życie. Nie ma happyendu, którym zwykle kończą się bajki. Jest po prostu END. Nie znaczy to też, że historia kończy się źle. Myślę, że nie zepsuję Wam lektury jeśli zdradzę, że książka kończy się wraz z życiem jej bohaterów.

W czasie czytania miałam wiele refleksji, ale jakoś przede wszystkim chyba zabolało mnie jak bardzo brytyjskie władze ingerowały w tradycje i zwyczaje mieszkańców Indii. Wiem, że niewątpliwie zrobili dla nich bardzo dużo dobrego, ale czy naprawdę nie mogli uszanować od początku nowej żony maharadży? Wiem, że nie popierali wielożeństwa (no ja też w sumie nie popieram J), ale czym winna była Anita, że była tak powszechnie lekceważona, a wręcz pogardzana? Dla każdego człowieka powinno się mieć szacunek, tym bardziej, że jako Europejka była im przecież bliższa niż hinduskie żony Jagatjita. I dlaczego zostawili ten kraj tak zrujnowany gospodarczo i światopoglądowo? Autor przypomina też o późniejszym podziale na Indie i Pakistan. Podział tak naprawdę sztuczny, którego skutki do dziś krwawo odczuwają mieszkańcy spornych terenów. Moim skromnym zdaniem, mądre rządzenie ma na celu rozwój kraju i obywateli. Niestety nie od dziś wiadomo, że światem rządzi pieniądz i tutaj też doskonale można się o tym przekonać. Smutne, że zostawili Indie samym sobie, a nie nauczyli ich mądrze rządzić. Świat bywa okrutny, nie sądzicie?

Niemniej jednak „Hinduską miłość” mogę polecić  wszystkim, nie tylko fanom Indii. Ja teraz poluję na jeszcze jedną książkę Javiera Moro „Szkarłatne sari”. Książka również oparta jest na prawdziwych wydarzeniach w nieco późniejszym czasie. Jak uda mi się ją przeczytać to na pewno podzielę się refleksją po lekturze.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kilka memów na poprawę humoru

Sushant Singh Rajput nie żyje

„Love Aaj Kal” x 2