[Filmy z Indiami w tle] cz.2
Obejrzałam w ostatnim czasie sporo filmów z motywami indyjskimi, które nie zostały wyprodukowane w Indiach. Pierwszy post z cyklu "Filmy z Indiami w tle" opisywał ich już pięć. Dziś przyszedł czas na kolejną piąteczkę. Namierzyłam też przy okazji kilka seriali w podobnych klimatach, które jednak na razie zostały wpisane na listę oczekujących i raczej zostaną tam przez jakiś czas :) Kiedyś do nich wrócę, a póki co, już bez zbędnych wstępów, przejdę do filmów z Indiami w tle.
To znacie pewnie wszyscy. Jeśli nie z widzenia, to ze słyszenia na pewno:
Slumdog - milioner z ulicy (2008)
Film jest adaptacją książki Vikasa Swarupa pod tytułem "Q & A", która w polskim tłumaczeniu nosi tytuł identyczny jak film.
Jamal Malik (Dev Patel) pracuje jako herbaciarz. W teleturnieju "Who wants to be a millionaire" (odpowiednik naszych "Milionerów") dociera do pytania o najwyższą nagrodę. Władze stacji nie wierzą, że taki prosty chłopak mógł być w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania prowadzące do głównej nagrody. Po przerwanym programie jest torturowany przez policję. Policjanci próbują wyciągnąć z niego w jaki sposób oszukiwał, a Jamal wciąż utrzymuje, że znał wszystkie odpowiedzi. W końcu decydują się go wysłuchać. Chłopak opowiada im swoją historię życia podkreślając wydarzenia, które pozwoliły mu poznać odpowiedzi na pytania zadane w teleturnieju. Wiedza ta wiązała się z bardzo przykrymi wspomnieniami, zresztą Jamal sam przyznał w którymś momencie, że wolałby tego wszystkiego nie przeżyć i nie nabyć tej wiedzy. Chłopak doświadczył tak niewiarygodnych cierpień i bolesnej tułaczki, że nawet ciężko to wszystko opisać. Nigdy nie zapomniał jednak o swojej przyjaciółce z dzieciństwa. Nie będę tu oczywiście opowiadać jego historii, bo musicie sami to zobaczyć.
Ze znanych twarzy zobaczycie między innymi
Anila Kapoora i Irrfana Khana.
"Slumdog - milioner z ulicy" to oczywiście
klasa sama w sobie. Nie na darmo dostał kilka Oscarów, Złorych Globów,
Nagród BAFTA i jeszcze wielu innych. Jeśli jest w ogóle ktokolwiek, kto jeszcze
go nie widział to zachęcam do nadrobienia, bo warto.
A teraz mniej znany, chociaż fani Bollywood, na pewno o nim już słyszeli. Zdecydowanie nie dorównujący klasą "Slumdogowi", ale nie wszystkie filmy muszą mieć taki rozmach:
Podkręć jak Beckham (2002)
Jess (Parminder Nagra) jest nastolatką mieszkającą w
Wielkiej Brytanii. Jej sikhijska rodzina ma bardzo tradycyjne podejście do
życia i jej zainteresowanie piłką nożną jest im bardzo nie w smak. Jess na boisku
czuje się jak ryba w wodzie i gra mimo tego, że rodzice jej zabraniają. Jej
ulubionym piłkarzem jest David Beckham. Przypadek sprawia, że poznaje Jules
(Keira Knightley), która proponuje jej grę w żeńskiej drużynie. Dziewczyny
łączy wspólna pasja i szybko zostają przyjaciółkami. Okazuje się, że matka
Jules również nie akceptuje zainteresowania córki sportem. Wszystko komplikuje
się, kiedy wychodzi na jaw, że zakochały się w tym samym chłopaku, a rodzice
Jess dowiadują się że dziewczyna po kryjomu ciągle gra w piłkę nożną.
Bardzo podoba mi się przedstawienie w tym filmie ślubu
i wesela w stylu indyjskim. Wygląda to trochę inaczej niż w kinie Bollywood.
Niby podobnie, ale wiecie, bez wyuczonych układów tanecznych, po prostu fajna
zabawa :)
Film jest chyba głównie dla młodzieży i przedstawia
relacje między rodzicami a ich dorastającymi córkami. Pokazuje, że oczekiwania
rodziców w stosunku do dzieci nie mogą być ponad miłość do nich. Sytuację tę
skonfrontowano też w zestawieniu dwóch kultur: zachodniej – brytyjskiej i
indyjskiej - sikhijskiej, co pokazuje że jest to ponadnarodowy problem wśród
rodziców na całym świecie. W roli ojca Jess wystąpił tu Anupam Kher. Od
jakiegoś czasu wydaje mi się, że on jest wszędzie :D
Kolejny film też jest dość dobrze znany. Nie jest w całości o Indiach, ale część akcji dzieje się właśnie tam:
Jedz módl się kochaj (2010)
Elizabeth (Julia Roberts) jest pisarką, lubi
podróżować i odkrywać nowe rzeczy. Jest w związku, w którym czuje się coraz
gorzej. Życie przestaje mieć dla niej smak i kolory, dlatego postanawia je
odmienić. Kończy swoje małżeństwo i poznaje uroczego Davida (James Franco), z którym nawiązuje niezobowiązujący romans. Decyduje się jednak porzucić
kochanka i wyjechać w poszukiwaniu sensu życia. Za cel obiera sobie trzy
miejsca na "I" - Włochy (Italia), Indie i Indonezję. Mimo, że
faktycznie zmienia miejsce pobytu to nie ta podróż jest tu najważniejsza.
Elizabeth odbywa podróż w głąb siebie, uczy się na nowo cieszyć drobnymi
rzeczami i odnajduje nową miłość.
We Włoszech byłam raz i bardzo przyjemnie
oglądało mi się znane mi miejsca z Rzymu. Elizabeth docenia tam między innymi
ideę "dolce far niente" czyli "słodkie nicnierobienie".
Nawet nie wiedziałam, że tak to się nazywa, a przecież uwielbiam się tym
zajmować :D
Moim zdaniem wątek Indii jest potraktowany troszkę po
macoszemu. W Indiach Elizabeth mieszka chyba w jakiejś szkole medytacji.
Przypomina mi ona trochę miejsce, które opisała Beata Pawlikowska w książce
"Blondynka nad Gangesem". Elizabeth dużo tam medytuje, pracuje
społecznie i mierzy się ze swoją przeszłością i popełnionymi błędami. Brakuje
mi tutaj jakichś indyjskich krajobrazów, dłuższego zetknięcia się z
mieszkańcami. W Indonezji Elizabeth odbiera nauki od szamana, którego miała okazję
już wcześniej poznać.
"Jedz, módl się, kochaj" postrzegam jako
film, który miał wielkie potencjał, ale nie zostal on wykorzystany. Nie jest
zły, ale biorąc pod uwagę fakt, że jest on dość dobrze znany to spodziewałam
się po prostu czegoś bardziej porywającego.
A o tym filmie wspominałam już w poprzednim poście. Poznajcie więc Patelów!
Meet the Patels (2014)
Pamiętacie jak w poście o serialu "Bhaag Beanie
Bhaag" pisałam, że Raviemu Patelowi zdarza się grywać samego siebie?
Opisywany przeze mnie film "Meet the Patels" jest właśnie o nim i
jego rodzinie. Jest to film o tyle ciekawy, że kwalifikowany jest zarówno jako
komedia romantyczna jak i film dokumentalny. Nigdy wcześniej nie spotkałam się
z takim połączeniem, dlatego tak chętnie zabrałam się za seans.
Film pokazuje rok z życia rodziny Patelów mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Ravi jest już wieku, w którym powinien myśleć o ożenku. Rodzice chcą, aby związał się z dziewczyną, która ma indyjskie pochodzenie i wyznaje takie same wartości jak oni. Uważają, że wtedy małżeństwo będzie szczęśliwe i trwałe. Ma to być małżeństwo aranżowane, takie jakie zawarli oni. Stosując różne techniki, szukają odpowiednich dziewczyn. Z czasem jednak stają się coraz bardziej zniecierpliwienie i źli, że ich syn nie potrafi zdecydować się na związek z żadną kandydatką. Rzeczywiście, jest on dość wybredny :)
W moich oczach Ravi jest takim trochę głupkiem...
Wcale się nie dziwię, że wiele dziewczyn od niego uciekało :D Bardzo doceniam
jednak pomysł na ten film. To coś jakby podglądanie przez dziurkę od klucza
prawdziwego życia bohaterów. Można się przy tym dowiedzieć bardzo dużo o życiu
Indusów w Stanach Zjednoczonych, o tym dlaczego decydują się na wyjazd z
kraju, jakie towarzyszą im związane z tym uczucia i oczywiście o co chodzi w
mądrze aranżowanych małżeństwach. Choć nie uważam tego filmu za arcydzieło, to
bardzo polecam do obejrzenia, głównie ze względu na tak nieoczywistą formę.
Ostatni dziś i w sumie chyba najsłabszy z piątki opisywanych dziś:
Memsahib (2005)
To dwie historie miłosne, które niespodziewanie okazują się jedną...
W pierwszej części filmu przenosimy się do lat 50-tych
XIX wieku. Brytyjska nauczycielka Grace (Emily Hamilton) przybywa do Indii po
ślubie z maharadżą Jayantem (Parvin Dabas). Początkowo wydaje się, że ich życie
jest sielanką. W tle rozgrywa się jednak polityczna rozgrywka, która staje się
dla nich ogromnie bolesna.
Druga opowieść jest już bardziej współczesna.
Studentka Asha (Emily Hamilton) spędza czas w starej posiadłości swojego
profesora. Odkrywa tam ciekawą historię wcześniejszych mieszkańców tego
miejsca. Poznaje też tajemniczego Vijaya (Parvin Dabas), który skrywa pewien
sekret.
Uważam, że "Memsahib" mógłby być wspaniałym
filmem, ale ograniczył go mocno czas jego trwania. Ciężko przedstawić dwie
fascynujące historie w nieco ponad półtorej godziny. Aktorstwo też jest w tym
filmie jakieś takie lekko kwadratowe. Bardzo ładne są za to stroje i miejsca,
które są pokazywane. W tle często pojawia się też typowa indyjska muzyka, a
nawet trochę tańca. Na pewno można poczuć w tym filmie trochę indyjskiego
klimatu.
Na tym kończę już dzisiejszą porcję filmów z Indiami w tle. Widzieliście
je? Który z nich podobał wam się najbardziej?
Komentarze
Prześlij komentarz