Hum Saath-Saath Hain

W weekend postanowiłam zafundować sobie jakiś troszkę starszy film, żeby przypomnieć sobie co dokładnie zauroczyło mnie w kinie indyjskim. Najprościej oczywiście było mi znaleźć coś na Netflixie. Padło na "Hum Saath-Saath Hain" z 1999 roku. 


Na początku cała rodzina i szerokie grono przyjaciół zbiera się, żeby świętować rocznicę ślubu Ramkishena (Alok Nath) oraz Mamty (Reema Lago). Jest to wydarzenie szczególnie ważne dla rodziny, ponieważ jeden z synów małżeństwa Prem (Salman Khan) specjalnie na tę okazję wraca z USA, gdzie ma co dzień studiuje. Szczególnie mocno czeka na niego Preeti (Sonali Bendre), która jest nim zauroczona.

Uwielbiam te momenty, kiedy największa gwiazda filmu wkracza na ekran. To takie meeeega teatralne. Pojawiają się np. tylko jego buty, potem ewentualnie plecy, może tył głowy… Muzyka buduje nastrój, napięcie rośnieeeeee… I wtedy BUM! Wkracza gwiazda 😀 Coś pięknego! Też macie z tego taką radochę jak ja? 😀 Tutaj co prawda nie ma aż takiego dramatyzmu (a szkoda), ale i tak da się odczuć wyjątkowość pojawienie się na ekranie Salmana Khana (czyli powrót Prema do domu).

Małżeństwo świętujące rocznicę ma w sumie czwórkę dzieci (trzech synów i córkę). Najstarszy Vivek (Mohnish Bahl) na skutek wypadku w dzieciństwie ma niedowład jednej ręki. Z tego powodu nie jest łatwo znaleźć dla niego kandydatkę na żonę. Jest za to przykładanym synem i dziedzicem dużego majątku rodzinnego. Okazuje się, że nie jest on rodzonym synem Mamty, ale nigdy nie dawała mu tego odczuć, zawsze była dla niego najlepszą matką i nie wyróżniała swoich dzieci. Drugi w kolejności jest wspomniany wcześniej Prem (Salman), a najmłodszy Vinood (Saif Ali Khan), który interesuję przyjaciółką z dzieciństwa Sapną (Karishma Kapoor) . Nie udało mi się rozkminić, która w kolejności jest ich siostra Sangeeta (Neelam Kothari), która jest już zamężna, ale nie ma to znaczenia dla fabuły. Całe rodzeństwo jest ze sobą bardzo blisko związane, świetnie się dogadują ze sobą oraz rodzicami.

Po wspaniałej uroczystości okazuje się, że ojciec pięknej Sadhany docenia dobre serce Viveka i bardzo chce, żeby jego córka stałą się częścią tej wspaniałej rodziny. Jest to niebywałe święto, dla wszystkich. Film ukazuje wydarzenia jakby działy się bardzo szybko – zaraz po rocznicy ślubu rodziców Vivek zaręcza się, a zaraz potem widzimy ślub i wesele. Sadhana (Tabu) jest bardzo ciepło przyjęta do rodziny przez jej członków, którzy przygotowują dla niej niezwykle urokliwe  „przedstawienie”. Po wspaniałym weselu młoda para postanawia wyjechać w podróż poślubną, na którą zastaje zaproszone całe rodzeństwo (głos w mojej głowie śpiewa: Po co? Po co? PO CO?! No ale autobusik mieli zacny 😀) . Kolejni bracia zaręczają się bardzo szybko ze swoimi sympatiami i wygląda na to, że nic nie jest w stanie zburzyć rodzinnej sielanki. Już czekałam na kolejne śluby i nawet nie spostrzegłam, że minęło już prawie 2 godziny filmu. Bardzo miłe były te 2 godziny, fajnie się na nich bawiłam. Dużo muzyki, tańca, radości, kilka łez wzruszenia również. Tylko czemu nic się nie dzieje?

Film miał trwać trochę ponad 2,5 godziny, gdzie więc dramatyczne wydarzenia z opisu na filmwebie? Cała akcja filmu to właściwie te ostatnie pół godzinki. Sytuacja z sielanki zmienia się o 180 stopni. Nie będę mówić dokładnie co i jak, ale mamusia nieźle namiesza w życiu rodziny… Dla mnie jest to ewidentny przykład na to, że nawet najlepszy człowiek na świecie może popełnić wielki błąd… I nawet jeśli wydaje się nieodwracalny, to warto okazać skruchę i trochę powalczyć o naprawienie sytuacji. Na końcu oczywiście widzimy powrót to pierwotnej harmonii i takie zakończenia właśnie lubię 😊

Jeśli chodzi o aktorów to muszę wyróżnić jedną osobę. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Karishma Kapoor w roli Sapny. Jej wątek nie był co prawda wiodący, ale często pojawiała się na ekranie. Widziałam ją wcześniej w kilku filmach i muszę przyznać, że nie przepadałam za nią jakoś szczególnie. Zawsze uważałam, że jej uroda jakoś nie pasuje mi do pięknych bollywoodzkich obrazków, czytałam też o niej komentarze, że nie potrafi tańczyć do czego przywiązałam się tak bardzo, że chyba w to uwierzyłam. W "Hum Saath-Saath Hain" bardzo dobrze mi się ją oglądało i zdecydowanie muszę zmienić swoje zdanie o niej. W tradycyjnych Indyjskich strojach bardzo jej do twarzy, a w tańcu czasami przypominała mi Aishwaryę Rai (która swoją drogą odrzuciła propozycję tej roli) co jest ogromną pochwałą jej umiejętności . Możliwe też, że po prostu muszę zmienić szkła w okularach na mocniejsze 👀😆 Niemniej jednak, poczułam do Karishmy dużo więcej sympatii.



Ciekawostką dla mnie jest ta piosenka z filmu:

 

Czy nie brzmi to podobnie jak to?

 



Albo jeszcze to?

 

😆

Moje wrażenia po filmie są bardzo pozytywne. Nie oceniam go może bardzo wysoko, ale nie zawsze o to przecież chodzi. Grunt to mieć radochę z oglądania, a tutaj niewątpliwie ją miałam.


Moja ocena: 

6/10


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kilka memów na poprawę humoru

Sushant Singh Rajput nie żyje

„Love Aaj Kal” x 2