Kolorowy „Cocktail”
"Cocktail" to film w stylu "Mój chłopak się żeni", chociaż ślubu w nim nie zobaczycie. Opowiada o trójce osób, które pozornie nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, ale udaje im się zaprzyjaźnić i pokochać (!) co niestety w efekcie prowadzi do trójkąta miłosnego. Sporo przy tym humoru, ale moim zdaniem za mało prawdziwych emocji. Obejrzeć go można, ale chyba nie warto oglądać więcej niż raz. W mojej ocenie film nie ma w sobie "tego czegoś" i nie mogę go uznać za bardzo dobry, co najwyżej dobry, albo przeciętny. Na pewno jednak nie żałuję poświęconego czasu, bo oglądało mi się go dobrze.
Jakoś tak tradycją zaczyna robić się liczba wpisów w miesiącu, dlatego zależało mi na tym, żeby dziś pojawił się jeszcze jeden post. Proszę więc wybaczyć ewentualne niedoróbki, spieszyłam się 😊
Często kiedy włączam
sobie ulubione piosenki na youtube, później jakiś automat czy sztuczna
inteligencja przełącz już dalej bez mojego udziału. Dzięki temu muzykę z filmu „Cocktail”
znam już od dawna. Oczywiście w którymś momencie zainteresowałam się jaki to
film i jakie są o nim opinie i okazało się, że ma całkiem dobre recenzje i
oceny. Stąd, kiedy zobaczyłam gdzieś w odmętach cda wersję z lektorem,
postanowiłam się skusić. Ogólnie wolę napisy (najchętniej polskie, choć i
angielskimi nie gardzę), ale wyjątkowo chciałam zrobić trochę rzeczy w domu i
wersja z lektorem w takiej sytuacji wydała mi się bardziej odpowiednia. Może
znacie to, że kiedy macie odwróconą uwagę, bo np. prasujecie albo obieracie czy
kroicie warzywa to napisy uciekają? No ja właśnie tak mam, więc wybieram
wtedy lektora. Wszystko słyszę i nie gubię się w akcji. To był całkiem niezły
wybór na ten czas, ponieważ film ma dość prostą fabułę i jest idealny do
obejrzenia w czasie zajęć domowych 😄
"Cocktail" mogę
chyba nazwać po prostu komedią romantyczną. Tak jak mówiłam, fabuła jest prosta
i niemalże do przewidzenia 😀 Akcja zaczyna się pokazując urywki z życia trójki
osób. Zbieg okoliczności sprawia, że ta trójka obcych sobie Indusów staje sobie
na drodze w Londynie. Mimo różnic charakteru imprezowa Veronica (Deepika
Padukone) i skromna, tradycyjna Meera (Diana Penty) zaprzyjaźniają się i zamieszkują
ze sobą. Chwilę później dołącza do nich Gautam (Saif Ali Khan), z
którym niezobowiązująco związuje się Veronica. Pomimo początkowej niechęci
między Gautamem i Meerą, wkrótce również oni stają się przyjaciółmi. W
trójkę spędzają mnóstwo czasu razem, świetnie się bawią, korzystają z życia i
wszystko wydaje się być w najlepszym porządku. Zwrot akcji następuje w
momencie, kiedy niespodziewanie do Gautama przyjeżdża matka chcąc poznać jego
dziewczynę, aby zaplanować im ślub. Trafia jednak na dość zabawny moment, a
Gautam jako swoją dziewczynę przedstawia Meerę, ponieważ ona jest bardziej w
guście jego mamy. Wtedy zaczynają oni udawać parę. Spędzają ze sobą sporo
czasu przez co zbliżają się do siebie coraz bardziej. No i chyba wiadomo co i
jak... 😏 Koktail wstrząśnięty, nie zmieszany i jeszcze do tego wybuchowy 😄
Przydługawo się
rozkręcało, a jak już się rozkręciło to zaraz się skończyło 😁 Film dość
przewidywalny, więc zaskoczeń z mojej strony nie było. Troszkę byłam
rozczarowana, bo opinie w internecie czytałam raczej pochlebne. Może po prostu
ja oczekiwałam czegoś innego…
Muszę bardzo wyróżnić
Deepikę Padukone. Pierwszy raz widziałam ją w roli niegrzecznej dziewczynki. Na
początku mi to do niej strasznie nie pasowało, ale potem się przyzwyczaiłam i
naprawdę doceniłam. Ma taki pazur, jakiego nigdy wcześniej u niej nie zauważyłam.
Miała ona wybór, którą postać kobiecą chce zagrać, ponieważ zaproponowano jej
wcielenie się w Veronicę lub Meerę. Deepika wybrała Veronicę, ponieważ postać
Meery przypominała jej postać w którą wcielała się już w „Love Ajj Kal”
(którego swoją drogą nie widziałam i warto byłoby to nadrobić). Rola Meery
przypadła więc debiutującej w filmie modelce Danie Penty. Jej już nie oglądało
mi się tak dobrze, chociaż w zasadzie ta postać była mi w jakiś sposób bliższa
(a do takich z jakiegoś powodu zwykle czuję większą sympatię). Wypadła jak dla
mnie trochę sztywno. Wiadomo, debiut może być stresujący, więc można to
wybaczyć ;) Co ciekawe, na wcześniejszym etapie kariery w modelingu Diana zastąpiła
Deepikę jako ambasadorka marki Maybelline, także ich drogi już wcześniej się do
siebie zbliżyły 😉 W ogóle uważam, że mają
w wyglądzie coś podobnego. Dacie wiarę, że ja byłam pewna, że w teledysku „Tumhi
Ho Bandhu” w tym pomarańczowym wdzianku tańczy Deepika?! Teraz sama z siebie
się śmieję, ale póki nie obejrzałam filmu to tak myślałam 😂 Na swoje
usprawiedliwienie dodam, że nigdy nie oglądałam go dokładnie, raczej muzyka
sobie leciała w tle, kiedy np. pracowałam, a ja widziałam jedynie migawki 😅
Do dobrych stron filmu
zaliczam obok Deepiki jeszcze Saifa. To dzięki niemu właśnie film ma
humorystyczny rys – jako wikingini jest obłędny!
Dodatkowym plusem jest też wspomniana wcześniej muzyka. Nie wiem dlaczego przypadła mi tak do gustu, bo zwykle wolę bardziej tradycyjne rytmy.
Ogólnie rzecz biorąc „Cocktail”
wszedł mi gładko, lekko i przyjemnie, ale nie smakował tak jak się
spodziewałam. Chyba jednak szukam w filmach jakiejś głębi, emocji w które
mogłabym się wczuć, a tutaj mi tego zabrakło. Troszkę się pośmiałam, umiliłam sobie czas prasowania, rozszerzyłam
swoją filmografię i super, ale to by było na tyle. Nie jest to film do którego
będę wracać.
Moja ocena 5/10
Komentarze
Prześlij komentarz