Jak niebezpieczne bywają generalizacje, czyli „My name is Khan”

Jutro wielka rocznica, o której od rana pewnie będzie słychać w mediach. 11 września 2001 miała miejsce seria 4 ataków terrorystycznych w Stanach Zjednoczonych. Chyba nikomu nie muszę przypominać jak wiele emocji i strachu wzbudziły te ataki. Przyznam, że sama nie pamiętam z tego czasu zbyt wiele. Miałam wtedy zaledwie 8 lat, więc chyba miałam prawo nie rozumieć do końca o co chodzi… W tym roku z tej okazji postanowiłam przypomnieć sobie film „My name is Khan”, który już parę lat temu widziałam, i jakoś nie utkwił mi mocno w pamięci. Zupełnie nie rozumiem dlaczego… Może wtedy byłam za młoda, żeby dostrzec i zrozumieć jego przesłanie?  Tym razem bardzo mocno mną poruszył i niemal od początku wzbudzał mnóstwo emocji. Jedno z pierwszych zdań głównego bohatera to „Nazywam się Khan i nie jestem terrorystą” i można je uznać za podsumowanie treści i przesłania jakie niesie. Polecam!

Kiedy oglądałam „My name is Khan” po raz pierwszy? Filmweb podpowiada mi, że było to jakieś 9 lat temu. Spory kawał czasu temu! Oceniłam go wtedy na 9, ale nigdy więcej do niego nie wróciłam. Może to dobrze, bo teraz zdawało mi się, że oglądam go po raz pierwszy.

Film opowiada o muzułmaninie Rizvanie, który odbywa podróż, aby spotkać się z prezydentem Stanów Zjednoczonych. Na początku nie wiemy po co chce się spotkać z prezydentem, ale akcja cofa się i dowiadujemy sie więcej o jego dzieciństwie i przyczynie jego wędrówki. Rizvan od urodzenia różni się od swoich rówieśników. Nie potrafi okazywać emocji i często jest ofiarą docinków, czasami również przemocy ze strony rówieśników. Również jego młodszy brat Zakir nie rozumie jego odmienności. Jednak matka już od początku dostrzega w Rizvanie wielki potencjał i organizuje mu indywidualne nauczanie. Kiedy Zakir (Jimmy Sheirgill) dorasta, wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, gdzie żeni się i robi karierę. Rizvan tęskni za bratem, ale przystosowuje się do zmiany sytuacji. Niestety jego mama umiera, a chłopak musi wyjechać do brata. Okazuje się, że jego bratową jest pani psycholog, która szybko zauważa, że problemem jest zespół Aspergera i to przez to Rizvan zachowuje się inaczej niż inni. Brat wciąga go do pracy swojej firmie sprzedającej kosmetyki. Dzięki temu Rizvan poznaje fryzjerkę Mandirę (Kajol), rozwiedzioną samotną matkę, która jest nim oczarowana i decyduje się na ślub z nim. Mandira jest hinduską, co nie podoba się Zakirowi, który niestety nie zrozumiał nauk swojej matki i podziela uprzedzenia muzułmanów wobec hindusów. Ślub jednak dochodzi do skutku i mimo odmienności Rizvana ich życie toczy się bardzo dobrze. Mandira i jej syn przyjmują nazwisko Rizvana - Khan. Ich szczęśliwe życie przerywa niestety 11 września 2001. Uprzedzenia wobec muzułmanów mnożą się, ludzie wyznający islam są prześladowani przez Amerykanów. Rodzina Khanów ponosi najwyższą możliwą cenę... Od tego momentu już prawie cały czas ryczałam jak bóbr. Zamieniłam się już nawet nie w fontannę, ale w wodospad Niagara 😭 Zdaje się, że kiedyś już pisałam Wam o tym, że brzydzę się niesprawiedliwością, a film opowiada o tak ogromnej niesprawiedliwości, że nie sposób nad tym przejść obojętnie.

Już na samym początku bardzo się wzruszyłam. Scena gdzie Matka tłumaczy małemu Rizvanowi, że wszyscy ludzie są do siebie podobni bez względu na wyznawaną religię jest przepiękna. Myślę, że nie ma w tym żadnego spoilera i mogę Wam tą scenę krótko opisać, ponieważ jest to bardzo pouczająca lekcja, którą warto sobie dobrze zapamiętać. Po zamieszkach hindusko-islamskich Rizvan słyszy jak ludzie na ulicy (chyba to akurat byli muzułmanie, ale równie dobrze mogli być i hindusi) mówią o tym, że trzeba tych drugich powystrzelać. Chłopiec zapamiętuje to słowa i w kółko powtarza. Matka jest przerażona słowami syna, natychmiast go beszta i daje bardzo, bardzo prostą, ale jakże piękną lekcję. Rysuje dwa podobne do siebie rysunki. Na pierwszym jest dwóch chłopców i jeden z nich bije drugiego. Tłumaczy, że ten, który jest bity to Rizvan. W ten sposób pokazuje mu, że chłopiec, który go bije jest zły. Drugi rysunek jest bardzo podobny, z tym że Rizvan otrzymuje na nim lizaka od drugiego chłopca. Jest to więc dobry człowiek. Matka pyta Rizvana, który z narysowanych chłopców jest hindusem, a który muzułmaninem. Chłopiec odpowiada oczywiście że nie wiadomo, bo są do siebie podobni. Matka potwierdza i mówi mu, że na świecie są dwa rodzaje ludzi – dobrzy i źli. To jedyna różnica pomiędzy ludźmi i nie ma znaczenia jaką religię wyznają.

Tak teraz widzę, że mój opis tej sceny nie oddaje zupełnie tego jak wygląda ona w filmie. Poniżej możecie zobaczyć ją sami. Jest to wersja z angielskimi napisami. Niestety nie znalazłam na youtube wersji w polskim lektorem ani z napisami, ale na cda jest cały film z lektorem, więc jeśli ktoś nie rozumie, to można tam sobie wskoczyć tam w mniej więcej 11 minutę. Zapewniam, że warto to zobaczyć 😉


Pozwolę sobie tutaj na trochę osobistej refleksji (jeżeli kogoś to nie interesuje, to zmieniłam kolor tego fragmentu, żeby łatwiej było go przeskoczyć 😄). Przyznam, że nie umiem zrozumieć tej wrogości jaka działa się i wciąż się wydarza między ludźmi. Wiem, jakie zarzuty są wysuwane w stosunku do islamu i nawet jestem w stanie je jakoś zrozumieć, ale wciąż nie uzasadnia to agresji. Wśród najbliższych znajomych nie mam osób, które wyznają islam, ale już w troszkę dalszym otoczeniu spotykam już kilka takich osób i nigdy nikt z nich nie kierował w moją stronę żadnych złych słów czy tym bardziej pięści. Skoro ja jestem szanowana, to również szanuję. Nie uważam tego wcale jako przejaw tolerancji. Dla mnie to wręcz naturalne, że jeśli ktoś w stosunku do mnie jest przyjazny to odpowiadam tym samym. W moim rozumieniu to jest po prostu kultura osobista.

To, co zostało pokazane w scenie, którą opisałam jest bardzo bliskie temu, co myślę na temat różnic pomiędzy ludźmi. W każdym środowisku można spotkać ludzi dobrych i złych. Osoby złe można spotkać wszędzie, ale nie można powiedzieć przecież, że wszyscy muzułmanie są źli. No na litość boską, nie bądźmy tacy krótkowzroczni! Nie cierpię takich generalizacji, i chociaż czasami są nieuniknione to potrafią być bardzo krzywdzące. Tak samo jak w islamie, również i wśród hindusów, żydów i katolików pojawiają się czarne owce. Teraz na przykład w wielu miejscach spotykam się z twierdzeniem, że wszyscy księża katoliccy są pedofilami. Owszem, zgadzam się, że takie przypadki mają miejsce. Zostały wielu księżom udowodnione i udając że to nieprawda, sami przyczyniamy się to szerzenia się zła. Ich zachowanie bezwzględnie zasługuje na karę, a nie przenoszenie z miejsca na miejsce (jeśli ktoś do tego dopuszczał, to również należy mu się kara!). Pamiętajmy tylko, że te przypadki to jest jakiś margines, mała część środowiska księży. Ja jako dziecko i później nastolatka chodziłam na oazę przy kościele parafialnym, przewinęło się u nas wielu księży i nigdy nie spotkałam się z pedofilią czy innymi zboczeniami. Później, w duszpasterstwie akademickim znów miałam dużo do czynienia z osobami duchownymi (tym razem zakonnikami – jezuitami) i co? To samo! Teraz co prawda nie działam w żadnej przykościelnej wspólnocie, ale na msze uczęszczam regularnie i nadal tego typu przypadki w najbliższym otoczeniu nie są mi znane. Nie wszystkich spotkanych księży czy zakonników lubiłam – różne są charaktery i nie każdy dał się lubić, ale nigdy nie doświadczyłam, ani nie zauważyłam przejawów pedofilii. Także kochani, w miarę możliwości unikajmy takich krzywdzących generalizacji.

Ufff… Nagadałam się 😁



Film „My name is Khan” pokazuje, jak bardzo muzułmanie ucierpieli przez wspomniane wcześniej ataki terrorystycznie z 11 września. Niestety przez długi czas wszechobecny był pogląd, że islam jest zły i wszyscy muzułmanie wspierają terroryzm. Dokładnie to pokazuje film „My name is Khan”. Człowiek wyznania islamskiego, kierujący się wartościami powszechnie przecież uważanymi za dobre i etyczne, na każdym kroku spotyka się z wrogością ludzi postronnych, a nawet służb państwowych. I tak było (może nawet nadal jest) w rzeczywistości. Wiele osób spotkało się wtedy z ogromnymi przejawami prześladowania. Co ciekawe hindusi, sikhowie i inni ludzie postrzegani jako pochodzący z bliskiego wschodu (pewnie głównie z powodu karnacji) też byli uważani za wyznawców islamu (a co za tym idzie też za terrorystów) i zaczęto również ich prześladować, wyśmiewać, grozić im, rozbijać szyby w oknach, itp. Nawet na naszej polskojęzycznej wikipedii można przeczytać: „Po 11 września 2001 odnotowano odosobnione przypadki omyłkowych zamachów na Amerykanów pochodzenia hinduskiego. I tak na przykład sikh, Balbir Singh Sodhi, został zamordowany na stacji benzynowej w Phoenix w Arizonie przez białego supremacystę. Zabójca tłumaczył się, że turban ofiary uznał za arabskie nakrycie głowy. W innym przypadku roznosiciel pizzy został znieważony i pobity w Massachusetts za „bycie muzułmaninem”, mimo że ofiara zapewniała prześladowców iż jest Hindusem.”

Wracając do filmu, chciałabym teraz przybliżyć Wam trochę faktów i ciekawostek.

SRK wypadł moim zdaniem bardzo przekonująco w roli Rizvana. Podobno przygotowując się do tej roli dużo przebywał w towarzystwie osób z zespołem Aspergera, czytał na ten temat i rozmawiał z ekspertami, a w czasie kręcenia filmu nie wychodził z roli nawet będąc w domu. Cierpiał z tego powodu na bardzo silne migreny – spowodowało je nienaturalne pochylenie głowy i ciągłe unoszenie brwi. Moim zdaniem tak wielkie poświęcenie z jego strony dało świetny efekt. Ta rola znacząco różni się od tych, z których go znałam wcześniej. Według mnie wypadł bardzo wiarygodnie 😉


Co ciekawe SRK miał bardzo przykrą sytuację na lotnisku w Stanach Zjednoczonych, kiedy  miał wziąć udział w imprezie reklamowej. Po przylocie został zatrzymany w urzędzie celnym i był kontrolowany przez ponad godzinę. Wiele osób myślało, że jest to jakiś zabieg marketingowy (bohater w filmie przechodzi przez podobną sytuację), ale okazało się, że to prawda i rzeczywiście został potraktowany jak podejrzany o nielegalny pobyt w Stanach. Doprowadziło to do głośnej dyskusji i protestów, a w ramach przeprosin i załagodzenia sytuacji gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger zaprosił SRK na kolację.

„My name is Khan” to świetny film. Wiele wzruszających momentów przeplata się z zabawnymi sytuacjami. Można więc porządnie się wypłakać, ale również trochę pośmiać. Fantastyczna gra aktorska głównego bohatera tylko wzmacnia ten efekt. Film porusza bardzo ważną tematykę, skłania do refleksji i myślę, że pomaga stać się lepszym człowiekiem. Jestem pod mega wielkim wrażeniem! Muszę zmienić swoją ocenę dla tego filmu o jedno oczko. Dziś daję mu dyszkę 😀

 

Moja ocena:

10/10

 

🎂🎂🎂

Dziś jest szczególna okazja, bowiem mija dokładnie 3 miesiące odkąd zaczęłam prowadzić tego bloga! Może nie jest to dużo, ale dla mnie jest to jednak mały sukces, bo często miewam słomiany zapał 😊 Z tej okazji w obieg rusza dodatkowa zakładka FILMOTEKA ze spisem filmów (w porywach również i seriali), które już opisałam na blogu, albo niedawno obejrzałam i niedługo pojawi się tutaj moja recenzja. Jeżeli jakiś film jest już opisany to kliknięcie w niego przeniesie was do odpowiedniego wpisu. Pozostałe w najbliższym czasie zostaną uzupełnione. Na pewno ułatwi to nawigację po blogu osobom, które są zainteresowane wyłącznie filmami. Jeżeli chcecie poznać moje zdanie na temat jakiegoś filmu (może waszego ulubionego, albo wręcz odwrotnie) to dawajcie znać w komentarzach, albo napiszcie do mnie maila (znajdziecie adres w zakładce KONTAKT). Postaram się w miarę możliwości namierzyć gdzieś dany film, zobaczyć go i opisać.

Wieeeem, że na razie lista wygląda to dość marnie, ale od czegoś trzeba zacząć 😄 obiecuję, że liczba pozycji będzie się tam zwiększać. Przyznam się Wam w tajemnicy, że postanowiłam sobie, żeby do końca roku pod każdą literą alfabetu był co najmniej jeden film. Na ten moment zostało mi ich 9 jeśli dobrze liczę... Myślę, że to osiągalny cel. Trzymajcie za mnie kciuki! 😀

Strasznie długaśny wyszedł mi ten wpis… Jeżeli ktoś dotrwał do końca to jestem pełna podziwu! Kończę czym prędzej i zachęcam do korzystania z mojej filmoteki 🎞

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kilka memów na poprawę humoru

Sushant Singh Rajput nie żyje

„Love Aaj Kal” x 2