„Pyaar Impossible” – gdy niemożliwe staje się możliwe

Kiedy wspominam swoje bollywoodowanie jeszcze przed dłuższą przerwą (którą sobie zafundowałam na lata studiów) przypominają mi się tytuły, które wtedy były dopiero zapowiadane lub jako nowości nie były jeszcze dostępne do obejrzenia w Polsce. Jednym z takich filmów było "Pyaar Impossible". W roku premiery (2010) uczyłam się jeszcze w liceum. Czekałam na niego z dużą ciekawością głównie przez wzgląd na Udaya Choprę, który wydawał mi się wtedy niesłychanie uroczy z tym swoim szerokim uśmiechem, ale też pewnie ze względu na to, że szkolne miłości były u mnie wtedy bardzo na czasie. Złożyło się jednak tak, że film pierwszy raz zobaczyłam dopiero w ubiegły weekend. Jak moje wrażenia?

Do seansu zasiadłam z lekko sentymentalnym podnieceniem (bo dobrze pamiętam jak intensywnie tego filmu szukałam kiedyś na chomikach i innych podobnych), ale też bez wygórowanych oczekiwań. Czym mogła mnie zaskoczyć historia o nieszczęśliwej szkolnej miłości, która najpewniej skończy się związkiem. Z zadowoleniem jednak przyznać muszę, że wrażenie odniosłam bardzo pozytywne!

Abhay (Uday Chopra) i Alisha (Priyanka Chopra) uczą się na tej samej uczelni. Chłopak jest typowym kujonem, zauważanym tylko wtedy kiedy ktoś potrzebuje jego pomocy w nauce, a Alisha pięknością, w której podkochuje się prawie każdy chłopak- w tym również Abhay. Nerd jednak nie jest w jej typie i dziewczyna nie wie zupełnie o jego istnieniu, mimo że w którymś momencie dosłownie uratował jej życie. Mijają lata. Abhay jest świetnym specjalistą w dziedzinie programowania i informatyki i chociaż brak mu przebojowości to udaje mu się stworzyć fantastyczne oprogramowanie, którego jednak nie może sprzedać. Co ciekawe wciąż ma w pamięci Alishę i dalej jest w niej zakochany. Ich drogi łączą się w zupełnie niespodziewany sposób. Oprogramowanie Abhaya zostaje skradzione i chłopak wyrusza do Singapuru w celu ratowania swojego honoru. Przy okazji spotyka swoją miłość i dowiaduje się, wiele zmieniło się u niej od szkolnych czasów. Ona jednak ciągle go nie poznaje. Czy uda mu się zdobyć ukochaną, a przy okazji dowieść, że skradzione oprogramowanie jest jego? Oczywiście, że tak! Może to jest i spoiler, ale przyznajcie sami czy spodziewalibyście się czegoś innego po filmie tego typu? Pewnie nie, a jeśli tak to nie powinniście ;) Nie zdradzę jednak kilku dość ważnych elementów tej układanki, żeby zostawać też trochę tajemnicy ;)

Oczywiście jest to komedia romantyczna i na nic ambitnego nie możecie tu raczej liczyć. Jest dość standardowo – on jest zakochany, a ona go nie zauważa, ale splot różnych i często absurdalnych wydarzeń doprowadza do tego, że ona również się zakochuje. Ku mojej wielkiej uciesze głównej akcji  filmu wcale nie stanowiły szkolno-uczelniane podchody miłosne, a to tego się spodziewałam. Nie lubię za bardzo jak dorośli dwudziestoparo-, a nawet trzydziestoparolatkowe występują w roli uczniów. Nie jest to zazwyczaj ani fajne, ani naturalne. Fakt, że w „Pyaar Impossible”  był to tylko początek jest dla mnie jak najbardziej do zaakceptowania, choć i tutaj uważam, że nie wyszło to zbyt przekonująco J Miałam też obawę, że nie polubię postaci Alishy. Z krótkiego opisu filmu, który czytałam wynikało, że może być to rozkapryszona pięknisia. Fakt, była ulubienicą chłopaków, ale nie miała aż tak zepsutego charakteru i dało się ją lubić. Tak więc na szczęście okazało się, że film opowiada o historii dorosłych, całkiem sympatycznych ludzi.


Jak na komedię romantyczną scen komediowych jest dość sporo i są autentycznie zabawne. Szczerze uśmiałam się przy scenach z serwowaniem przez Abhaya tajskiego jedzenia. Tak na marginesie mówiąc to jeśli się nie mylę to wysmarował sobie wtedy twarz Nutellą. O rrrany, Nutella to moja największa słodka słabość! Dużej litery używam tu z szacunku :D Ten film to zresztą bardzo subtelna reklama tego orzechowego kremu, bo pojawił się on jeszcze ze dwa razy w innych kontekstach.


Priyankę ostatnio miałam okazję oglądać dość często, więc nie będę tu o niej mówić. Co do Udaya to mam do niego dużo sympatii po rolach w "Mohabbatein", "Mujhse Dosti Karoge" i „Dhoom”, które to oglądałam już dawno, dawno temu. Kiedyś szalenie podobała mi się jego nieoczywista uroda i szeroki, szczery uśmiech. Nie mówię, że teraz mi się nie podoba, ale już nie zachwyca mnie tak jak kiedyś. No dobra, w sumie to zaczęłam uważać, że ten uśmiech jest trochę głupkowaty… J Jedna z bohaterek „Pyaar Impossible” nazywa w filmie Abhaya „Froggy” (tłumaczone w polskiej wersji na „Żabol”) i uważam, że chociaż jest troszkę złośliwe to na prawdę pasuje to do Udaya :D Swoją drogą nazywa on Alishę księżniczką, czyli film jest taką troszkę bajką o księżniczce i żabie ;)



Czemu tytułowa miłość jest uważana za niemożliwą? Film pokazuje, że powierzchowne ocenianie człowieka może powodować niesłuszne odrzucenie wartościowej osoby. Alisha jako uczennica nie dostrzegła niepozornego chłopaka, który robił do niej maślane oczy, później też widziała w nim tylko pomoc domową i nianię (tak, dobrze widzicie! Zapraszam do obejrzenia J). Na naukę jednak nigdy nie jest za późno. Alisha godzi się na małą prowokację, którą zaproponował jej Abhay – opowiada o tym tytułowa piosenka. Atrakcyjna kobieta na co dzień przyciąga mężczyzn i nie ma trudności z nawiązywaniem kontaktów. Przebrana tak naprawdę za kogoś w rodzaju Abhaya ma za zadanie podrywać facetów i zdobyć zainteresowanie choć jednego. Oczywiście jej się nie udaje, co bardzo ją rozczarowuje i wtedy też zaczyna dostrzegać starania Abhaya względem niej.


Skoro już mowa o muzyce to moim zdaniem jest ona dość miła dla ucha. Fajne funkowe brzmienia te 11 lat temu pewnie odebrane przeze mnie byłyby lepiej, ale obecnie nie powala mnie to zbytnio. W filmie nie ma zresztą zbyt dużo wiosenek, więc ktoś kto nie trawi tych muzycznych przerywników w filmach indyjskich powinien dać sobie radę z „Pyaar Impossible”.

Moje pierwsze odczucia po obejrzeniu były baaardzo pozytywne, bo mega poprawił mi humor i na fali tego wrażenia oceniłam go na 8/10, po głębszym przemyśleniu sprawy obniżam jednak notę o 1 punkt. Jednak mamy tu trochę za bardzo przerysowane postaci co sprawia, że wyszła z tego troszkę karykatura. Nie zmienia to jednak faktu, że będę do niego wracać choćby dlatego, że tak się na nim ubawiłam ;)

 

Moja ocena:

7/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kilka memów na poprawę humoru

Sushant Singh Rajput nie żyje

„Love Aaj Kal” x 2