„Kroki w chmurach” - dwie i pół litery miłości

Natknęłam się niedawno na film "Kroki w chmurach", którego wcześniej nie było mi dane obejrzeć. Piękna opowieść w stylu tych, które pokochałam stawiając swoje pierwsze kroki w świecie indyjskiego kina. Nie wiem dlaczego się tak bardzo zauroczyły mnie takie zwykłe romansidła, ale jak widać to upodobanie wciąż mnie nie opuszcza. 



Młoda i ambitna Sahiba (Aiswarya Rai Bachchan) wychowała się w dużej tradycyjnej indyjskiej rodzinie. Marzy o pięknej miłości i nie godzi się na małżeństwo aranżowane przez jej ojca Yogvendrę Grewal (Amrish Puri). Mimo przychylności reszty rodziny, a zwłaszcza babci (Sushma Seth) Sahiba zostaje niestety wyrzucona z domu. Pewnego dnia jest świadkiem morderstwa swojej koleżanki z uczelni, a kryminaliści ścigają ją i grożą śmiercią. Z opresji ratuje ją przypadkowo poznany Karan (Abhishek Bachchan) - kapitan w indyjskiej armii, który właśnie rozpoczyna swoją przepustkę i jedzie w odwiedziny do swojej narzeczonej Nishy (Sonali Bendere). Jego podróż przerywa właśnie spotkanie z piękną nieznajomą. Karan poznaje historię Sahiby i radzi jej, aby wróciła do rodzinnego domu. Postanawia pomóc jej pogodzić się z ojcem. Kiedy pojawiają się na miejscu, rodzina bierze go za jej męża, a oni nie znajdują odwagi, aby temu zaprzeczyć. I tak prawie cały film jest o tym jak próbują powiedzieć rodzinie, że wcale nie są małżeństwem. 



Myślę, że "Kroki w chmurach" spokojnie można określić jako masala movie. Jest to przede wszystkim romans i dramat, ale ma też sporo elementów komedii i filmu akcji. Oczywiście jest też muzyka, czyli w zasadzie można dodać jeszcze musical. W filmie można zobaczyć piękne wnętrza pełne przepychu, kolorowe, tradycyjne stroje, nastrojową muzykę, trochę tradycyjnych obrzędów, dużo emocji i wiele rodzinnych scen. 

W rolach członków rodziny Sahiby pojawiło się wiele znanych i lubianych aktorów. Ja też bardzo lubię oglądać ich na ekranie. Moi ulubieni to:

- Sushma Seth – aktorka najstarszego pokolenia Bollywood. Obecnie widuje się ją najczęściej w rolach dobrodusznej babci, albo nawet prababci ;) Nie inaczej było już w 2000 roku – w "Dhaai Akshar Prem Ke" gra babcię Sahiby, która szybko zakochuje się w swoim „zięciu”

- Anupam Kher – aktor z ogromnym poczuciem humoru, którego najbardziej lubię w rolach komediowych; niedawno dał się poznać poza światem kina indyjskiego i zagrał w dwóch sezonach amerykańskiego serialu „New Amsterdam”. W  filmie "Kroki w chmurach" gra wujka Sahiby - Ronaka

- Himani Shivpuri – znana głównie z roli mam i cioteczek. Nie inaczej jest też w "Dhaai Akshar Prem Ke" gdzie Himani wciela się w rolę Sweety S. Grewal czyli cioci Sahiby i żony Ronaka

-  Amrish Puri – który w mojej świadomości funkcjonuje jako „najgroźniejsze oczy Bollywood” wystąpił jako surowy ojciec Sahiby



Co do rodzinnych scen to uwielbiam ten moment w filmie, kiedy cała rodzina szykuje "państwa młodych" i sypialnię na pierwszą noc w rodzinnym domu Sahiby. Przyznaję, że mocno się uśmiałam z ich niewybrednych komentarzy i żartów, chociaż tak właściwie nie chciałabym być w skórze Sahiby i jej męża (niezależnie czy prawdziwego czy udawanego). Podstarzali wujaszkowie i cioteczki śmieszkujący sobie na temat nadchodzącej nocy. Strasznie niekomfortowa i krępująca sytuacja, prawda? 

Wobec filmu kierowanych jest sporo zarzutów, z którymi obiektywnie rzecz biorąc muszę się zgodzić. Największym z nich jest to, że przez większość filmu nic szczególnego się nie dzieje. Karan niby krzepki, silny żołnierz, a nie potrafi przyznać się do błędu. Razem z Sahibą przez prawie cały film próbują nabrać odwagi, żeby ujawnić, że przypadkowo doprowadzili do omyłki. Postać Sahiby nie jest też jakoś specjalnie charakterna. Przez większość filmu oglądamy ją z wielkimi, smutnymi oczami i łzawą miną. Tak pewnie napisana była ta postać, w sumie nie mam z tym jakiegoś wielkiego problemu. Świetnie natomiast wypadła w piosence „Mera Mahiya” i właśnie tutaj pokazała trochę siły i pewności siebie.



Inne utwory były bardzo ładne, ale moim zdaniem film ma za dużo piosenek w stylu „dream sequence” (sekwencji marzeń). Akurat one zwykle w filmach nie przypadają mi do gustu. Jako sama tylko muzyka po senasie, trochę już w oderwaniu od filmu to zupełnie coś innego. Wtedy mogę słuchać… ;) A w filmie jedną czy dwie spokojnie przyjmuję, ale co za dużo to niezdrowo ;)




Fabuła nawiązuje do filmu "Spacer w chmurach" z Keanu Reevesem. Mówiąc szczerze nie zauważyłam tego dopóki o tym nie przeczytałam. Nie wykazałam się tutaj zbytnią spostrzegawczością, bo tak się dziwnie złożyło, że widziałam go nie dalej jak pół roku temu. Faktycznie, jak już przypomniałam sobie jego fabułę to zauważyłam jak wiele mają ze sobą wspólnego. Nie jest to jednak wierna kopia tamtej historii. Tam również były żołnierz udaje męża przypadkowo napotkanej dziewczyny chcąc jej pomóc. Przyczyna jest jednak inna. W hollywoodzkiej wersji główna bohaterka jest w ciąży i obawia się reakcji konserwatywnej rodziny na nieślubne dziecko. Nie ma tam natomiast żadnego kryminalnego wątku zabójstwa w tle. Potem perypetie filmowej pary też toczą się troszkę inaczej, ale sam pomysł na opowieść na pewno jest podobny. "Spacer w chmurach" to film, który oglądało mi się bardzo dobrze i oceniłam go na 8/10. Z tego co widzę, to podobne oceny dała większość moich filmwebowych znajomych, tym bardziej jestem bardzo zdziwiona informacją, że był on kiepsko oceniany przez krytyków, a Keanu Reeves dostał za niego Złotą Malinę... No cóż, może po prostu film przekazuje zbyt proste, tradycyjne wartości i ma zbyt dobre przesłanie (to taki mój ogólny wniosek z ostatnich lat, kiedy często widzę jak docenia się filmy, z których epatuje nagość, agresja, itp.).



Myślę, że właśnie z tego nawiązania do filmu hollywoodzkiego wzięła się tak podobna do niego polska wersja tytułu, bo tłumaczenie oryginalnego "Dhaai Akshar Prem Ke" znaczy zupełnie coś innego i nie ma nic wspólnego ze stawianiem kroków w chmurach, ani w ogóle nigdzie. Chyba, że spróbowalibyśmy podejść do tego tematu bardziej filozoficznie i metaforycznie, wtedy może okazałoby się, że jakiś związek jest... Daruje wam jednak swoje rozkminy na ten temat, a skupię się na faktach. „Dhaai Akshar Prem Ke” jest częścią indyjskiego powiedzenia (a właściwie cytatu średniowiecznego indyjskiego mistyka Kabira, który zaczął funkcjonować jako powiedzenie) i oznacza dosłownie "Dwie i pół litery miłości". W języku hindi 'miłość' to 'prem' i pismem dewanagari zapisuje się je właśnie przez dwie litery i   z łącznikiem liczonym jako pół. Całe słowo wygląda tak: प्रेम. Cały cytat Kabira w moim marnym tłumaczeniu brzmi: „Cały świat pochłonięty jest czytaniem mądrych ksiąg, ale jeszcze nikt nie stał się „nauczony”. Ten, kto rozumie dwie i pół litery miłości, osiąga mądrość.” Oznacza to, że często zdobywania wiedzy i studiowania mnóstwa mądrych ksiąg nie wystarcza, aby nazwać kogoś mądrym. Tylko doświadczenie miłości może tą mądrość zapewnić. 



"Kroki w chmurach" to pierwszy film, w którym Aishwarya Rai zagrała z Abhishekiem Bachchanem. Jak na pewno wiecie, od kilkunastu lat stanowią oni szczęśliwe małżeństwo i mają razem córeczkę. Byłam ciekawa czy już na planie "Dhaai Akshar Prem Ke" między nimi coś zaiskrzyło, ale wydaje się że nie. W czasie kręcenia „Kroków w chmurach” Aishwarya Rai była w związku z Salmanem Khanem, który zresztą też pojawił się w nim gościnnie jako kierowca tira. Ich związek był często opisywany w mediach, aż para rozstała się w 2002 roku. Aishwarya jako powody zakończenia związku podała „znęcanie się (werbalne, fizyczne i emocjonalne), niewierność i zniewagę” ze strony Khana. Nieładnie panie Salmanie! W każdym razie po zakończeniu tego związku Aishwarya spotykała się jeszcze z Vivekiem Oberoi, a dopiero później z Abhishekiem Bachchanem. Okazuje się, że zanim zakochali się w sobie to zagrali razem jeszcze w „Kuch Naa Kaho” („Nie mów nikomu”). W wielu wywiadach Abhishek Bachchan przyznawał, że zakochał się w Aishwaryi Rai dopiero podczas kręcenia „Dhoom 2”.



Co do filmu to mam takie troszkę mieszane odczucia. Obiektywnie rzecz biorąc widzę, że fabuła mogłaby być lepiej przemyślana i rozumiem, że niektórych może to drażnić. Dla mnie jednak nie miało to za bardzo znaczenia, bo oglądałam go z ciekawością. Lubię wrócić do klimatu, który kiedyś tak bardzo mnie przyciągnął do Bollywood. Czuję się wtedy troszkę, jakby się czas cofnął J Dawno też nie widziałam na ekranie młodego Abhisheka, więc miło było sobie go przypomnieć takiego „świeżego”. Uświadomiłam sobie, że chyba wolę go jednak troszkę starszego, ale warto było ;) Dodatkowo piękna Aishwarya w jednym ze swoich pierwszych filmów w hindi, fajna, mocna obsada w rolach rodziny Sahiby, dość duża dawka humoru i odpowiednio duża materiału do osobistej refleksji składają się na moją ocenę.


Moja ocena:

7/10


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kilka memów na poprawę humoru

Sushant Singh Rajput nie żyje

„Love Aaj Kal” x 2