Perypetie ślubne w „Veere Di Wedding”

Ostatnio mam ogromną fazę na oglądanie filmów. Ze dwa-trzy w tygodniu to chyba sporo, prawda? 😀 Wśród niedawno obejrzanych jest bohater dzisiejszego wpisu. Sięgnęłam po "Veere Di Wedding", bo koniecznie chciałam wyrobić sobie o nim swoje zdanie. Całkiem niedawno czytałam o nim dwie, niezbyt pochlebne recenzje, usłyszałam też o nim podczas jednego z wykładów online na temat kina indyjskiego i musiałam to sprawdzić! Czy podzielam krytyczne opinie z którymi się spotkałam?

"Veere Di Wedding" to film komediowy, powiedziałabym nawet, że komedia romantyczna. Jest to film  po części rodzinny, bo produkcją zajął się przede wszystkim duet ojciec-córka Anil Kapoor i Rhea Kapoor. W jednej z głównych ról oglądamy drugą córkę Anila – Sonam Kapoor Ahuja. Nie wiem czy wiecie, ale Kareenę Kapoor również łączy z nimi pokrewieństwo (bardzo dalekie, ale jednak). Ojciec Anila i dziadek Sonam i Rhei (Surinder Kapoor) był kuzynem pradziadka Kareeny (Prithviraj Kapoor). Kapoor to dość popularne nazwisko, bo wśród producentów figurują jeszcze Shobha Kapoor i jej córka Ekta Kapoor, ale nie znalazłam już nigdzie informacji o ich pokrewieństwie z wymienionymi wcześniej. Być może to przypadek, albo jeszcze odleglejsze pokrewieństwo.

"Veere Di Wedding"  opowiada o losach 4 przyjaciółek, które znają się od dzieciństwa. Kalindi (Kareena Kapoor Khan) mieszka z partnerem Rishabhem (Sumeet Vyas) w Australii. Jest niechętnie nastawiona do małżeństwa na skutek przeszłości jej rodziców, którzy bardzo się kłócili w czasach kiedy była dzieckiem. Po śmierci jej matki ojciec bardzo szybko ożenił się ponownie, co wpłynęło negatywnie na ich relację. Kiedy jednak Rishabh się jej oświadcza to (nie bez wahania) przyjmuje go i zaczyna przygotowywać się do ślubu i wesela. Avni (Sonam Kapoor Ahuja) to świetna, pewna siebie prawniczka, jednak w sprawach sercowych nie wiedzie jej się dobrze. Jej matka Kavita (Neena Gupta) intensywnie szuka dla niej odpowiedniego pana młodego, ale z marnym skutkiem. Sakshi (Swara Bhaskar) tuż po ślubie wyprowadziła się od męża i mieszka z rodzicami, przez co staje się obiektem drwin wśród sąsiadów i znajomych. Nikt nie wie co się wydarzyło i dlaczego ich małżeństwo rozpadło się tak szybko. Meera (Shikha Talsania) wbrew rodzinie wyszła za Amerykanina Johna, z którym ma syna o imieniu Kabir. Nadal nie utrzymuje kontaktu ze swoim ojcem i chociaż za nim tęskni, nie chce się z nim spotkać dopóki nie zaakceptuje Johna. Wszystkie spotykają się przy okazji przygotowań do wesela i pomagają Kalindi przejść przez ten trudny czas, który jeszcze dodatkowo komplikuje się po drodze. Rodzina Rishabha podchodzi do tematu z trochę zbyt dużym zaangażowaniem. Pragną, aby ślub i wesele były jak najbardziej wystawne i przyćmiły wszystkie inne w jakich dotychczas uczestniczyli. Przygotowania stają się więc dla Kalindi torturą. Sprawy nie ułatwia trauma z dzieciństwa dotycząca małżeństwa. Przy okazji perypetii przedślubnych, każda z przyjaciółek konfrontuje się ze swoimi problemami i układa swój nowy plan na życie.

 



Mam wrażenie, że akcja "Veere Di Wedding" kręci się przede wszystkim wokół przygotowań do ślubu Kalindi i to jej bohaterkę uważam za "najgłówniejszą". To wokół jej historii budują się wątki pozostałych dziewczyn. W roli Kalindi wystąpiła nieoceniona Kareena i ją też najlepiej mi się oglądało. Generalnie bardzo ją cenię jako aktorkę, a jej postać też chyba najbardziej polubiłam. Jej udział w filmie stał pod znakiem zapytania, ponieważ tuż przed planowanym rozpoczęciem zdjęć okazało się, że Kareena jest w ciąży. Chciała zrezygnować, aby nie wstrzymywać prac nad filmem, twórcy jednak nie wyobrażali sobie "Veere Di Wedding" bez jej udziału i zaczekali na nią. Jest to więc pierwszy film Kareeny Kapoor Khan po urodzeniu syna, Taimura. Podziwiam ją za szybki powrót do formy po ciąży. W czasie ciąży Kareena bardzo przybrała na wadze. Intensywnie ćwiczyła, aby zrzucić te kilogramy i schudnąć  przed rozpoczęciem zdjęć. Po Indiach chodzą pogłoski, że planowana jest kontynuacja, czyli "Veere Di Wedding 2". Prace zostały jednak wstrzymane z powodu pandemii. W sumie istnieje szansa, że będzie to pierwszy film Kareeny Kapoor Khan po urodzeniu również drugiego dziecka ;) Może to już niedługo 😄

 


Nawiązując jeszcze do intensywnego odchudzania Kareeny wspomnę jeszcze, że również Swara Bhaskar dostała wyraźne polecenie, aby zrzucić parę kilogramów przed rozpoczęciem zdjęć. Aktorstwo to jednak ciężki chleb... Ja całe życie próbuję schudnąć i nic 😜

Nie wiem jak wam, ale mi podobało się mnóstwo strojów naszych bohaterek. Szczególnie zakochałam się w przepięknym ubiorze Kalindi pod koniec filmu (lehenga choli). Może on wyglądać dość modnie i współcześnie, ale w rzeczywistości jest to strój vintage, który powstał 25 lat temu. Abu Jani Sandeep Khosla (projektant) przedstawił w mediach społecznościowych jego historię. Opowiedział, że strój został odnaleziony w starych kufrach z nieukończonymi projektami nigdy nie wypuszczonymi na rynek. Wpasował się jednak w klimat filmu. Spódnica (lehenga) pozostała taka sama, a bluzka (choli) przeszła drobne modyfikacje. Oczywiście zmieniono też rozmiar, żeby pasował na Kareenę. Dodatkowo powstała jeszcze ozdobna chusta (duppata). To wszystko w połączeniu z romantycznym uczesaniem i makijażem wygląda przecudnie! Zobaczcie sami:

 




Film miał „Veere Di Wedding”  swoją premierę w 2018 roku. Na ten sam rok zapowiadany był również inny film o bardzo podobnym tytule „Veerey Ki Wedding” z udziałem Pulkita Samrata, Kriti Kharbandy i Jimmy'ego Shergilla. Z powodu bardzo podobnego tytułu Anil Kapoor wystosował odpowiedni pozew do sądu twierdząc, że jest to celowe podpinanie się pod oczekiwany przez widzów „Veere Di Wedding” . Sąd Najwyższy w Bombaju orzekł jednak na korzyść twórców” Veerey Ki Wedding” i oba filmy weszły na ekrany indyjskich kin w tym samym roku w podobnych do siebie tytułach.


To nie jedyna kontrowersja związana z tym filmem. Najgłośniejszą dyskusję wzbudziła chyba scena, w której postać Swary Bhaskar masturbuje się seks-zabawką. Odpowiedzi krytyków były maksymalnie skrajne. Jedni chwalili realistyczne przedstawienie kobiecej seksualności, a inni potępili ją jako zbyt obsceniczną. Ta scena została też bardzo źle odebrana przez władze w Pakistanie i Kuwejcie, przez co film został w nich zakazany. Oficjalnym uzasadnieniem był wulgarny język i seksualność przedstawiona w filmie.

Z ciekawostek to może chyba tyle. Przejdźmy więc do moich odczuć na temat „Veere Di Wedding”. Podczas seansu na pewno się nie nudziłam. Działo się sporo. Było wiele momentów, kiedy towarzyszył mi szeroki uśmiech, nie zabrakło też momentu wzruszenia. Oglądało mi się go raczej przyjemnie, chociaż uważam, że można było sobie odpuścić kilka brzydkich słów i mocniejszych scen. Chyba właśnie najbardziej cenię Bollywood za to, że jest łagodne i mało w nim niesmacznych scen. „Veere Di Wedding” bliżej chyba jednak do zachodnich filmów typu „Seks w wielkim mieście”, „Druhny” czy „Wieczór panieński”, do których zresztą był porównywany (a trzeba też jasno powiedzieć, że nie są to najlepsze filmy). Bollywoodzki film pokazuje życie wyzwolonych hindusek i ja to rozumiem i popieram ich dążenie do niezależności i ich prawie do stanowienia o sobie. Można być jednak wyzwolonym i jednocześnie kulturalnym. Nie trzeba być przy tym wulgarnym. Tutaj już poruszamy się bardzo blisko tej granicy, a w moim odczuciu twórcy wystawili nawet dużego palucha za tą granicę. No ale w końcu jest wolność twórcza, tego chcieli twórcy i mamy co mamy 😅 Przypuszczam, że rozgłos wokół filmu mógł sprawić, że osiągnął on bardzo dobre wyniki finansowe mimo raczej kiepskich recenzji krytyków. A ja wcale nie oceniam go źle, ale zdecydowanie nie jest to film, za który kocham indyjskie kino. Poleciłabym go jednak osobom, które lubią amerykańskie komedie w stylu tych wymienionych wcześniej. Może to być dla nich ciekawe rozpoczęcie swojej znajomości z Bollywoodem.


Moja ocena:

6/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kilka memów na poprawę humoru

Sushant Singh Rajput nie żyje

„Love Aaj Kal” x 2