Jak zostać statystą w filmie indyjskim, czyli „Pociąg do Bollywood”

„Pociąg do bollywood” to polski film dokumentalny, który znają na pewno wszyscy wieloletni fani kina indyjskiego. Kamera śledzi tutaj niemal każdy krok nietypowej pary emerytów – Państwa Gliwiczów, który mają bardzo ciekawy pomysł na życie. Każdego roku polski sezon zimowy spędzają w Indiach, gdzie często pojawiają się jako statyści w filmach i programach telewizyjnych, czasem również udaje im się zdobyć nieco większą rolę. Co ciekawe, nigdy nie udało im się zobaczyć filmów ze swoim udziałem, bo kiedy trafiają one do kin to oni są już w Polsce planując kolejny wyjazd do Indii.

Narratorem filmu jest pan Andrzej. Wraz z żoną pokazują widzom jak wygląda ich życie w czasie pobytu w Indiach. Obserwujemy ich więc w ich chatce, kiedy wypoczywają w hamakach, podążamy za nimi, kiedy zwiedzają Indyjskie miasteczka, a przede wszystkim towarzyszymy im podczas rozmów z agentami, reżyserami lub innymi statystami. Okazuje się, że zostanie statystą na planie jakiegokolwiek filmu to nie jest taka prosta sprawa. Państwo Gliwicz pukają do wielu drzwi, żeby dostać jakąś rolę, ale bardzo to lubią i nie szczędzą czasu na rozmowy z osobami, które mogą dać im w którymś momencie szansę.

Będąc statystami w dużych produkcjach mieli możliwość poznać największe gwiazdy Bollywood. Nie było tego chyba w filmie, ale przeczytałam w jednym z artykułów, że na planie „Baabul” poznali wielkiego Amitabcha Bachchana. Uważają go natomiast za bufona :D Bardzo dobre zdanie mają natomiast o Johnie Abrahamie (zawsze miałam wyczucie do ludzi, a tego Pana od początku baaardzo lubię 😍). Mam straaaaszną ochotę obejrzeć teraz „Baabul” jeszcze raz, żeby wyszukać moment lub momenty, kiedy Państwo Gliwicz pojawiają się na ekranie! Widziałam ten film już ładnych pare lat temu i jedyne co z niego pamiętam to morze wylanych łez. Może w jakimś momencie faktycznie gdzieś go namierzę i obejrzę. Na pewno wtedy dam znać 😊 Jest to w każdym razie całkiem niezły film bolly, powiedziałabym nawet, że jest to film z tych takich najlepszych. Że też im się udało tam wkręcić!

Pan Andrzej mówi również o wynagrodzeniu za taką pracę. Niestety okazuje się, że statyści z Europy zarabiają sporo mniej niż Indusi (za pracę na planie on, jako Europejczyk dostał 3 tys. rupii, a Indus za tą samą robotę dostał 5 tys. rupii). Wiecie, ja się brzydzę niesprawiedliwością, a tutaj jest tak jawna, że ośmielę się napisać coś, co wielu osobom może się nie spodobać. Domyślam się, że ta różnica w wynagradzaniu wynika z tej indyjskiej mentalności, o której czytałam i która znam zresztą ze swojej pracy. Indus chce dla siebie i swoich współpracowników, rodziny czy rodaków najlepiej. Europejczyka uważa za tego, który go ciemiężył przez długie lata (nie ważne czy to Brytyjczyk, Polak czy Niemiec) i teraz należy go w miarę możliwości wyrolować. To pewnie stereotyp i zdaję sobie sprawę, że w wielu przypadkach jest to pewnie mocno krzywdzący sąd. Moja obserwacja jednak pokazuje, że często tak się dzieje. Niewiele to się zresztą różni od złego traktowania ludzi ciemnoskórych (o czym ostatnio na świecie głośno). Hmm… Można by w sumie powiedzieć, że to indyjska wersja rasizmu względem ludzi białych. Chociaż Indusi robią to zwykle bez agresji i wrogości, a raczej z szerokim uśmiechem na twarzy, przez co ciężko się nawet jakoś specjalnie gniewać ;) No więc wychodzi na to, że Państwu Gliwiczom to nie przeszkadza 😉 Chętnie pojawiają się na planach i nie narzekają na wynagrodzenie, a wśród Indusów mają wielu przyjaciół i dobrze się wśród nich czują. To najważniejsze 😄

Pan Andrzej w którymś momencie filmu mówi, że w bollywood znane są całe rodziny filmowe. Wydaje się, że dla niego to nic nadzwyczajnego. W filmie „Pociąg do Bollywood” pojawia się zresztą reżyser Ravi Chopra, który jest reprezentantem właśnie jednego z takich rodów. Tak jest i już. Film był nagrywany już ładnych parę lat temu. Ciekawe co na ten temat pan Andrzej powiedziałby dziś. Obecnie w Indiach toczy się dyskusja na temat nepotyzmu w świecie filmowym, bojkotowane są filmy produkowane przez te rodziny i jeśli pojawiają się w nich dzieci gwiazd.

Bardzo podziwiam wolność tych ludzi. Zostawiają świat w jakim dotychczas żyli, nie boją się przygody, niewygód, nieznajomości języka. W Indiach żyją nie zważając na upływający czas, nie zwracając nawet uwagi jaki jest dzień tygodnia. Chyba dzięki temu właśnie są szczęśliwi. Ja bym tak chyba nie potrafiła. Za bardzo jestem przywiązana do pewnej stabilności i poczucia kontroli.


Film „Pociąg do Bollywood” jest z 2007 roku, czyli już całkiem sporo czasu upłynęło. Szukałam informacji Pani Danucie i Panu Andrzeju, bo chciałam wiedzieć jak im się dziś wiedzie. Znalazłam gdzieś opis wydarzenia lokalnego 2013 roku, w którym brali oni udział i opowiadali o swoich podróżach do Indii oraz częstowali orientalnymi potrawami. Ostatnie info jakie znalazłam jest z 2014 roku i jest to krótki (dosłownie kilku-minutowy) reportaż, który można powiedzieć że w ogromnym skrócie przedstawia te same treści co „Pociąg do Bollywood”. Co się z nimi dzieje dziś? Niestety nie udało mi się tego dowiedzieć. Mam nadzieję, że wszystko u nich dobrze. Są super pozytywnymi ludźmi i niech im się wiedzie jak najlepiej! 😊

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Dangal” - zapasy nie dla kobiet?

Gdyby nie ten pierścionek... - „Jab Harry met Sejal”

[Filmy z Indiami w tle] cz.4