Kobieta o kobietach – „Tribhanga: Tedhi Medhi Crazy”
Zachęcona dobrymi opiniami i przyciągnięta obsadą lubianych przeze mnie aktorek, zabrałam się za świeżutką indyjską premierę na Netflix czyli „Tribhanga: Tedhi Medhi Crazy”. Pierwsza myśl po włączeniu? Czemu taki krótki? Film trwa nieco ponad półtorej godzinki, czyli jak na indyjskie standardy to bardzo krótko. Lekko rozczarowana zasiadłam jednak do seansu. Film opowiada o trzech pokoleniach kobiet i o tym jak decyzje każdej z nich wpływały na dalsze losy całej trójki.
Zupełnie niespodziewanie,
w trakcie oglądania okazało się, że pojawia się w tym filmie również wątek
ciąży i rozważania aborcji. Tego tematu nie będę tutaj poruszać, ale idealnie
wpisuje się w mój plan na najbliższy czas. Niedługo podsumuję temat aborcji w
formie zestawienia i skomentowania w jaki sposób jest on pokazywany w filmach bollywood.
Zdecydowałam się więc na tą krótką recenzję. Krótką, bo film też jest krótki 😉
Znana bollywoodzka
aktorka Anuradha (Kajol) podczas przygotowywania się do występu na scenie
dowiaduje się o tym, że jej matka Nayantara (Tanvi Azimi) miała udar. W
pośpiechu jedzie do szpitala i choć ich relacje są trudne to czuje ukłucie
strachu o jej życie, kiedy widzi ją nieprzytomną. Śpiączka Nayan przedłuża się.
Anu przyjeżdża do niej codziennie i przy jej łóżku spędza sporo czasu ze swoim
bratem, córką Maszą (Mithila Palkar), ale jednak najczęściej towarzyszy jej Milan
(Kunaal Roy Kapur), który pracował z Nayan nad jej autobiografią. Okazuje się,
że poznał ją lepiej niż jej dzieci, dzięki czemu Anu dowiaduje się wiele o
swojej matce i zaczyna widzieć ją w innym świetle niż dotychczas. Czas ten jest
dla niej bardzo trudny, bo wraca wiele trudnych wspomnień, ale też pouczający,
gdyż podczas rozmów z Maszą okazuje się, że jako dziecko doświadczała wielu przykrości,
które rzutują na jej obecne życie.
Reżyserką filmu jest Renuka
Shahane znana mi z filmu „Hum Aapke Hain Koun..!”, gdzie wystąpiła jako Pooja. Urzekła
mnie tam swoim promiennym uśmiechem i wdzięcznym usposobieniem. Wiem, że to
tylko jej postać, ale od tego czasu czuję do niej ogromną sympatię. Nie
widziałam jej niestety w niczym innym. Nie ma zresztą bogatej filmografii. Jej
kariera rozwijała się chyba bardziej w serialach i programach telewizyjnych,
ale przyznam, że nie mam w tym zakresie zbyt wielkiej wiedzy… „Tribhanga” to
jej druga przygoda związana z reżyserowaniem. Jej pierwszy film „Rita” został
nakręcony w języku marati. Pierwotnie „Tribhanga” również miała być w marati,
ale w momencie kiedy zostało postanowione, że premiera będzie miała miejsce na
Netflixie postanowiono jednak nakręcić go w hindi.
Film pokazuje, że w macierzyństwie
nie ma szans na perfekcję. Z początku wydawało się, że Nayan nie była zbyt
troskliwą mamą, ale z czasem okazuje się, że bardzo się starała, choć kilka
niedopatrzeń zaważyło na jej relacjach z dziećmi. Podobnie Anu – zrobiła i robi
wszystko, żeby uniknąć błędów swojej
matki. Jako rodzic daje córce wszystko co wydaje się, że jest jej potrzebne. I
co? Nie dała jej tego czego rzeczywiście potrzebowała. Myślę sobie, że choćby
nie wiem co, to rodzic nigdy w pełni nie dowie się co dziecko czuje, przeżywa i
czego potrzebuje. Ten film odkrywa to dość boleśnie.
Nie jest to jednak film
pesymistyczny. Bije od niego dużo nadziei i wiary w to, że mimo trudnych
doświadczeń można żyć szczęśliwie. Po drodze zawsze będą zdarzać się jakieś
wpadki i problemy. Trzeba je przeżyć, podnieść się, wybaczać i cieszyć zawsze,
kiedy jest na to ochota. I oby była jak najczęściej 😉
Co do filmu to nie moje odczucia są dość mieszane. Opowiedziana historia jest poruszająca, daje do myślenia i wzrusza. Bardzo podobała mi się Tanvi Azmi w roli Nayan, jeszcze przyjemniej patrzyło mi się na Mithilę Palkar jako Maszę, ale Kajol w moim odczuciu nie wypadła najlepiej. Rozumiem, że jej postać była wybuchowa, zadziorna, czasem wręcz wulgarna. Była ona jednak w centrum tej opowieści i moim zdaniem zabrakło pokazania w niej tej drugiej, lepszej strony, którą niewątpliwie miała. Były drobne przebłyski, kiedy okazywała swoją wrażliwość, ale moim zdaniem za mało. Wyjątkiem jest jedna scena, ale nie chcę podawać szczegółów, sami po obejrzeniu na pewno zgadniecie.
A tak jeszcze na
dokładeczkę, zadam takie zaczepne pytanie retoryczne 😀 Gdzie znajdę taki szpital jak ten, w którym leży Nayan? Trochę ponad rok
temu, a wcześniej jeszcze kilka miesięcy wcześniej miałam okazję odwiedzać
kogoś z rodziny w dwóch różnych krakowskich szpitalach, wcześniej też zdarzyło
mi się już bywać w jakichś innych i oświadczam wszem i wobec, że nigdy w życiu
nie chciałabym się w takich szpitalach znaleźć! Ale ten filmowy jest całkiem,
całkiem 😁 Jest jak duży pokój hotelowy, ma nawet salon dla gości i własna
toaleta. To bije na głowę nawet Leśną Górę 😅 Tak serio, to oczywiście
rozumiem, że główne bohaterki były popularne i mogły sobie pozwolić na takie
warunki w jakiejś prywatnej klinice. Ja zazdroszczę i szkoda, że nie mają tak
wszyscy.
Mimo, że mam kilka
zastrzeżeń, to moja ocena filmu jest dość wysoka. „Tribhanga: Tedhi Medhi Crazy”
jednak oglądałam z zainteresowaniem, dał mi okazję do refleksji i niesie ważne i
piękne przesłanie.
Moja ocena:
6/10
𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍𑁍
Nie mogę nie wspomnieć,
że dziś w Indiach obchodzony jest dzień republiki. Jest to jedno z trzech świąt
państwowych w tym kraju. Indusi wspominają w ten dzień przekształcenie Indii w
republikę w 1950 roku. Odbywają się wtedy huczne parady i uroczystości.
Oczywiście najokazalsze świętowanie odbywa się w stolicy - New Delhi. Na
indyjskich stronach internetowych można już zobaczyć zdjęcia z dzisiejszych
obchodów. Wszystkim, którzy jeszcze świętują życzę dobrego Dnia Republiki!
Komentarze
Prześlij komentarz