Gangsterskie porachunki w „Ghulam”

Bardzo często do obejrzenia jakiegoś filmu prowokują mnie piosenki. W przypadku „Ghulam” właśnie tak było. Kilka tygodni temu w jednej ze słuchanych przeze mnie youtubowych składanek znalazła się piosenka „Aati Kya Khandala”, która wpadła mi w ucho i nie chciała wyjść z głowy przez kilka dni. Znałam ją już, ale nigdy wcześniej mnie tak nie prześladowała. Dałam więc szansę filmowi i zaraz zobaczycie co z tego wyniknęło J


„Ghulam” to indyjski dramat kryminalny z 1998 roku, wyreżyserowany przez Vikrama Bhatta, z Aamirem Khanem, Rani Mukherjee w rolach głównych. Jest to tak naprawdę remake filmu „Kabzaa” z 1988 roku, a ten z kolei inspirowany był jeszcze innym filmem (tym razem zachodnim) „On the Waterfront”, czyli po polsku „Na nabrzeżach” z 1954 roku z Marlonem Brando.

Siddharth „Siddhu” (Aamir Khan) jest sierotą, trenuje boks i trudni się drobnymi przestępstwami. Raz po raz staje przed sądem i jedyną osobą, która w niego wierzy jest jego obrońca. Zmierza niestety w kierunku dołączenia do gangsterskiej grupy, w której od jakiegoś czasu jest jego starszy brat Jai (Rajit Kapur). Przewodzi jej Raunak „Ronnie” Singh (Sharat Saxena), a jego grupa zarabia duże pieniądze na obstawianiu wyników różnych zawodów sportowych i prześladując wszystkich prostych kupców, którzy są zmuszani oddawać im sporą część swoich zysków. Mimo młodego wieku Siddhu zaczyna dostawać pierwsze, proste zadania od gangu Ronniego. Przypadek sprawia, że po wypełnieniu jednego z nich, wdaje się w starcie z grupą brawurowych motocyklistów. Ich konflikt prowadzi, do sytuacji, w której Siddhu ratuje życie przywódcy grupy. Wśród nich jest  piękna i intrygująca Alisha (Rani Mukherjee), której bardzo zaimponowała postawa chłopaka. Okazuje się, że dziewczyna szuka zapomnienia od trudnych relacji z zamożnym, ale i lubiącym alkohol ojcem. W ryzykownych zabawach odnajduje odskocznię od domu. Siddhu i Alisha zaprzyjaźniają się i powoli zaczyna ich łączyć coraz bliższa znajomość. Pewnego dnia Siddhu staje się świadkiem incydentu, w którym niektórzy ludzie Ronniego pobili lokalnego restauratora za niezapłacenie gangowi haraczu. Przy tej okazji poznaje lokalnego społecznika Harihara „Hariego” (Akshay Anand), którego zachowanie i słowa przypominają mu wartości wpajane mu w dzieciństwie przez ojca. Trochę nieświadomie zaczyna zbliżać się do niego i podzielać jego poglądy. Działalność Hariego zmierza do tego, aby obalić terror Ronniego. Siddhu z dobrych pobudek ostrzega go przed konsekwencjami i aranżuje spotkanie gangu z Harim naiwnie wierząc, że jej celem jest wyłącznie rozmowa. W efekcie tego spotkania dochodzi do śmierci Hariego, który jak się okazuje, był ważną osobą w życiu Alishy. Załamany Siddhu szuka pomocy u prawniczki, która reprezentowała go wcześniej w sądzie. Czy uda mu się odmienić swoje życie i okupić grzechy przeszłości?


W „Ghulam” zobaczycie całe dość dużo scen walki (główny bohater jest przecież bokserem). Pewnie domyślacie się, że nie są one szczytem filmowych możliwości, ale nie są też całkiem odrealnione i nie osiągają wysokiego poziomu śmieszności. To dobrze J Chociaż powiem Wam, że ja to zawsze mam jakiś taki dylemat etyczny przy tego typu brutalnych scenach. Ja wiem, że bohaterowie, a w tym przypadku Siddhu, zazwyczaj walczą w słusznej sprawie, ale jednak przemoc to przemoc. Jakoś wolałabym, żeby konflikty przynajmniej na ekranie udawało się załatwiać bardziej humanitarnie i zgodnie z prawem. 

A'propos boksu... Wiecie, że właśnie trwają Igrzyska Olimpijskie. Mamy więc okazję obserwować zmagania sportowców różnych dyscyplin. Naszym coś nie do końca idzie, ale widać, że wkładają to mnóstwo wysiłku i za to ich ogromnie szanuję! Indie również wystawiły mocną reprezentację. Jest wśród nich bokserka Mary Kom, o której powstał nawet film. Kolejna filmowa recenzja jaka tu się pojawi to na pewno będzie właśnie "Mary Kom"! ;)

Dobra, odbiegłam trochę od tematu, ale już wracam na właściwe tory ;) Na początku posta wspomniałam o piosence „Aati Kya Khandala”. Szukając ciekawostek o filmie dowiedziałam się, że Aamir Khan sam ją zaśpiewał. Nie pomyślałam wcześniej, że to może być on ;) Towarzyszy mu w tym Alka Yagnik (szkoda, że nie sama Rani Mukherjee). Po premierze kinowej filmu, piosenka stała się w Indiach bardzo popularna. Na tyle, że została wykorzystana w filmie „Czasem słońce czasem deszcz”. Kto zgadnie kiedy i kto ją tam śpiewa? ;)



 Aaamir jest w ogóle bardzo rozśpiewany w tym filmie. W pewnym momencie nuci piosenkę "Mera Naam Chin Chin Choo" z filmu „Howrah Bridge” (1958). Mnie jednak ta melodia skojarzyła się z czymś innym. Piosenkę tą w nieco zmienionej wersji słyszałam już przy okazji seansu "Hum Saath-Saath Hain". I kolejna zagadka do Was – kto wie, w którym momencie? Poniżej pierwotna wersja, która może was nieco naprowadzi na odpowiedź ;)



Aamir był gotów do wielu poświęceń dla tej roli. Poza tym, że śpiewa, to aby wyglądać na odpowiednio mocno poobijanego i zdewastowanego w kulminacyjnym momencie filmu, nie mył twarzy przez 8 dni! Inne źródła podają, że w ogóle się nie kąpał przez ten czas. Chodziło o to, żeby zachować dokładnie taki sam wygląd ran i zabrudzeń przez cały czas trwania kręcenia końcówki filmu. Trochę sobie tego nie wyobrażam… :D  Jest też w filmie taka scena, w której Siddhu biegnie w kierunku nadjeżdżającego pociągu i w ostatnim momencie odskakuje poza torowisko.  Aamir Khan wykonał ten trik sam, bez pomocy kaskadera. Dopiero gdy zobaczył scenę w montażowni, zdał sobie sprawę, jak blisko był autentycznego potrącenia przez pociąg. Ciekawe czy gotowy byłby na to wszystko Shah Rukh Khan… Odrzucił on główną rolę „Ghulam”, ponieważ nie chciał pracować z domem produkcyjnym Bhatt. Powodem było to, że jego ostatnie dwa filmy z nimi, „Chaahat” (1996) i „Duplicate” (1998) okazały się fiaskiem kasowym.

Również główna rola kobieca miała być grana przez inną aktorkę. Do tej roli przewidywano Pooję Bhatt. Zastąpiła ją Rani Mukherjee. „Ghulam” to właściwie jej drugi film. Swój debiut miała dosłownie rok wcześniej w „Raja Ki Aayegi Baraat” (nie licząc wcześniejszego, małego epizodu w „Biyer Phool”). Wszyscy, którzy widzieli „Ghulam” na pewno zauważyli, że jej głos jest w nim jakiś dziwny... Przyczyna jest prosta – jej kwestie zostały zdubbingowane. Aktorka, znana ze swojego ochrypłego głosu, wielokrotnie wspominała, jak twórcy mówili, że jej głos nie pasuje do postaci Alishy. Oto jej wypowiedź udzielona w jednym z wywiadów: „Kiedy zaczęłam robić filmy, nie sądzę, żeby istniały aktorki, które miałyby taki ochrypły głos jak mój. Wszystkie były takie słodkie i przenikliwe. Ja nigdy nie miałam słodkiego głosu. Wcześniej nie było spotykane, żeby aktorka miała taki głos, zwłaszcza debiutantka. W „Raja Ki Aayegi Baraat” mówiłam moim własnym głosem, ale w „Ghulam” mój głos był dubbingowany, ponieważ zespół uznał, że mój głos nie jest wystarczająco dobry do tej roli. Musiałam poświęcić moją duszę i głos za moją rolę w „Ghulam””. Jeżeli zabieg ten miał jakiś sens to chyba tylko w momencie, kiedy wszedł na ekrany. Jak już ma się w głowie ten charakterystyczny chrypliwy głos Rani, to ten dubbing ten brzmi jak jakaś parodia. Takie przynajmniej ja odniosłam wrażenie.



Jakie jest więc moje ogólne zdanie o „Ghulam”? A takie dość średnie prawdę mówiąc. Przed seansem czytałam, że film stał się wielki hitem kasowym i jest na wielu listach z filmami, które koniecznie trzeba zobaczyć przed śmiercią, dlatego spodziewałam się wielkiego zachwytu i emocji. Nie doświadczyłam jednak niczego takiego. Nie było bardzo źle, bo sama historia jest ciekawa i momentami zaskakująca, ale jednak ten klimat nie do końca jest w moim guście. Do filmu pewnie nie wrócę, ale pewnie jeszcze nie raz zanucę sobie „Aati Kya Khandala” J


Moja ocena:

5/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kilka memów na poprawę humoru

Sushant Singh Rajput nie żyje

„Love Aaj Kal” x 2